Gdyby nie podinsp. Robert Białowąs mogłoby dojść do tragedii
Gdyby nie podinsp. Robert Białowąs, dyżurny śremskiej Policji, mogłoby dojść do tragedii. Policjant na stanowisku kierowania odebrał telefon od nieznanego mężczyzny, który poinformował go, że chce popełnić samobójstwo. Na szczęście prowadzone przez funkcjonariusza długie negocjacje powiodły się. Mężczyzna znalazł wsparcie rozmawiając z policjantem, zaufał mu na tyle, że sam przyszedł do jednostki, aby kontynuować rozmowę.
Stanowisko kierowania, czyli tzw. dyżurka, to „serce” każdej jednostki Policji, a dyżurny musi być funkcjonariuszem bardzo wszechstronnym, doświadczonym, znającym różne algorytmy postępowania. To dyżurny kieruje naszymi siłami w terenie, odbiera zgłoszenia i decyduje o tym, co robić w danej sytuacji. Tu służba trwa bez przerwy, 24 godziny na dobę.
W minioną środę, 26 września o godz. 17.30 podinsp. Robert Białowąs, który właśnie pełnił służbę oficera dyżurnego, odebrał telefon od nieznanego mężczyzny, który poinformował go, że chce popełnić samobójstwo, mówiąc też o powodach swojej decyzji. W tej sytuacji policjant zaczął z mężczyzną spokojnie rozmawiać, jednocześnie zlecając czynności mające na celu ustalenie jego miejsca pobytu.
Rozmowa była długa i w pewnym momencie dzwoniący przerywał ją, ale po krótkim czasie zadzwonił ponownie i oświadczył, że chce przybyć do naszej Komendy i koniecznie porozmawiać właśnie z tym policjantem, z którym rozmawia przez telefon.
Tak też się stało. Mężczyzna, który chciał popełnić samobójstwo znalazł tak duże wsparcie rozmawiając z policjantem, że o godz. 19.45 przybył osobiście do naszej jednostki i odbył jeszcze długą rozmowę z podinsp. Robertem Białowąsem, a następnie został przewieziony do szpitala.