Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Gdyby nie podinsp. Robert Białowąs i asp. szt. Krzysztof Adamski mogłoby dojść do tragedii

Data publikacji 23.04.2014
intro_policji1Gdyby nie podinsp. Robert Białowąs i asp. szt. Krzysztof Adamski, dyżurni śremskiej Policji,  mogłoby dojść do tragedii. Jeden z nich na stanowisku kierowania negocjował z mężczyzną, który poinformował go, że chce popełnić samobójstwo, a drugi, w czasie wolnym, prosto z domu, jako były dzielnicowy, pojechał do tego samego mężczyzny, aby ratować mu życie.

Stanowisko kierowania, czyli tzw. dyżurka, to „serce” każdej jednostki Policji, a dyżurny musi być funkcjonariuszem bardzo wszechstronnym, doświadczonym, znającym różne algorytmy postępowania. A bywa też i tak, że trzeba się odnaleźć i zadziałać, kiedy ma miejsce zdarzenie nie opisane w żadnych algorytmach. To dyżurny kieruje naszymi siłami w terenie, odbiera zgłoszenia i decyduje o tym, co robić w danej sytuacji. Tu służba trwa bez przerwy, 24 godziny na dobę.

W niedzielę, 13 kwietnia br., o godz. 19.20, podinsp. Robert Białowąs, który właśnie pełnił służbę oficera dyżurnego, odebrał telefon od nieznanego mężczyzny, który poinformował go, że chce koniecznie rozmawiać z dzielnicowym Adamskim i tylko z tym policjantem.

Ponieważ byłego dzielnicowego asp. szt. Krzysztofa Adamskiego, który obecnie również pełni służbę na stanowisku kierowania, nie było w pracy podinsp. Robert Białowąs kontynuował telefoniczną rozmowę z nieznajomym.

Mężczyzna płacząc stwierdził, że się powiesi. W tej sytuacji, chcąc pomóc desperatowi, policjant tak prowadził z nim rozmowę, aby ten jednak podał mu miejsce swojego pobytu.

Ostatecznie tak też się stało. Wówczas dyżurny szybko zadzwonił do asp. szt. Krzysztofa Adamskiego, który był akurat w domu. 

Były dzielnicowy natychmiast wykonał połączenie telefoniczne na numer podany przez dyżurnego informując potrzebującego mężczyznę, że już do niego jedzie.

Asp. szt. Krzysztof Adamski zastał desperata siedzącego  przed drzwiami mieszkania. Mężczyzna szyję miał obwiązaną przewodem elektrycznym przymocowanym do klamki. Policjant natychmiast zdjął przewód z szyi mężczyzny.

Desperat na szczęście normalnie oddychał i był przytomny.

Trzeba koniecznie dodać, że w przypadku podinsp. Roberta Białowąsa to nie pierwsze negocjacje, które się powiodły. Przypomnijmy, że 26 września 2012r. o godz. 17.30 podinsp. Robert Białowąs, który właśnie pełnił służbę oficera dyżurnego, odebrał telefon od nieznanego mężczyzny, który poinformował go, że chce popełnić samobójstwo, mówiąc też o powodach swojej decyzji. W tej sytuacji policjant zaczął z mężczyzną spokojnie rozmawiać, jednocześnie zlecając czynności mające na celu ustalenie jego miejsca pobytu.  

Rozmowa była długa i w pewnym momencie dzwoniący przerywał ją, ale po krótkim czasie zadzwonił ponownie i oświadczył, że chce przybyć do naszej Komendy i koniecznie porozmawiać właśnie z tym policjantem, z którym rozmawia przez telefon.

Tak też się stało. Mężczyzna, który chciał popełnić samobójstwo znalazł tak duże wsparcie rozmawiając z policjantem, że o godz. 19.45 przybył osobiście do naszej jednostki i odbył jeszcze długą rozmowę z podinsp. Robertem Białowąsem, a następnie został przewieziony do szpitala.

Powrót na górę strony